Drogi: Czy odejdziemy od znaków ostrzegawczych na rzecz opłat za użytkowanie?

Najnowsze badanie przeprowadzone przez Spanish Road Association (AEC) stawia sprawę w jaskrawym kontraście: nasze drogi, a dokładniej ich nawierzchnie, są w najgorszym stanie od ostatnich czterdziestu lat, na tym samym poziomie, co pod koniec lat 80., kiedy AEC zaczęło prowadzić swoje tradycyjne badania drogowe. Kto wie, czy zły stan dróg odegrał rolę w wypadku nieszczęsnego piłkarza Diogo Joty?
Badania te są już wspomagane przez sztuczną inteligencję, co prawie zawsze przynosi lepsze efekty, choć nadal istnieją aspekty wymagające dopracowania, ponieważ nadal nie pozwala ona na przegląd takich elementów, jak oznakowanie czy bariery ograniczające.
Dwie duże figuryRaport przedstawia przekonujące liczby. Dwie w szczególności. Z jednej strony 52% dróg w stanie, rządach regionalnych i radach prowincji — niech każdy pójdzie swoją drogą — cierpi z powodu poważnego lub bardzo poważnego pogorszenia nawierzchni. To znaczy, awarii, które na przestrzeni tysięcy kilometrów wymagają działań, które nie zajmą nawet roku.
Druga liczba to 13,5 mld euro potrzebne do rozwiązania zidentyfikowanych niedociągnięć. Ta liczba znacznie przekracza szacowane na 2022 r. 9,5 mld euro, kiedy przedstawiono poprzedni raport. I to prawda, inflacja ma z tym wiele wspólnego. Ale po usunięciu tego z równania okazuje się, że roczne pogorszenie stanu dróg wyniosło 8% w tym okresie.
Uciekanie się do znakówLogiczne: eksperci wskazują, że utrzymanie wspólnego dziedzictwa dróg, wycenianego na 226 mld euro, w dobrym stanie, wymagałoby zainwestowania około 5 mld euro rocznie. Jednak różne administracje wydają rocznie tylko 2 mld euro. Rozważmy narastający deficyt.
Być może najsmutniejsze jest obserwowanie, jak znaki lub tablice ostrzegające kierowców, że zbliżają się do strefy budowy — która nią nie jest — lub że nawierzchnia drogi jest w złym stanie przez wiele kilometrów, stają się coraz bardziej swobodne. „Jeśli coś się stanie, ostrzeżemy cię” — często nam mówią.
Zapłać za swoje użytkowanieJeszcze gorsze jest upieranie się, że skoro nie ma pieniędzy, jeśli chcemy lepszych dróg, powinniśmy za nie zapłacić. Nie ma planu, aby wyciągnąć fundusze z 35 miliardów euro rocznych przychodów podatkowych generowanych przez sektory motoryzacyjny i transportowy. Wręcz przeciwnie, rozwiązaniem mogłoby być płacenie za korzystanie z dróg, które są obecnie bezpłatne. Ten pomysł, na razie odłożony na półkę, został ponownie odłożony na stół przez stowarzyszenie branży budowlanej Seopan.
Proponują stawkę trzech eurocentów za kilometr dla samochodów i 14 dla ciężarówek. Pomyśl na przykład, ile kosztowałoby Cię dotarcie na plażę i z powrotem.
elmundo