Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

America

Down Icon

Życie w Wrexham oczami nieznanego bohatera, który widział już wszystko

Życie w Wrexham oczami nieznanego bohatera, który widział już wszystko

Pomijając jasne światła Hollywood, zdarzały się chwile, gdy Geraint Parry opuszczając Wrexham Cae Ras zastanawiał się, czy wkrótce nie zostanie odcięty prąd.

Albo gdyby awaria rur dała radę i mecz w ten weekend mógłby się odbyć.

Być może jest to stosowne dla klubu, który w tym tygodniu 161 lat temu rozegrał swój pierwszy mecz przeciwko drużynie strażackiej Prince of Wales, ponieważ duża część historii Wrexham polegała na próbach gaszenia tego czy innego płomienia.

Przez dwie dekady najczęściej to sekretarz klubu był na końcu połączenia.

„Brak papieru toaletowego zawsze był ulubioną rzeczą” – śmieje się 65-latek, najdłużej pracujący pracownik klubu, którego zakres obowiązków obejmował wypełnianie dokumentów transferowych, zbieranie śmieci, bycie rzecznikiem prasowym i wszystko pomiędzy.

Z powodu obaw o wynagrodzenia i tego, czy budżet wystarczy na posiłki przedmeczowe dla zawodników, ostatnimi czasy wysłano więcej scenariuszy filmowych niż ostatecznych przypomnień po przyjściu Ryana Reynoldsa i Roba McElhenneya do klubu z północnej Walii.

Jednak w nowoczesnym świecie kina Parry jest stałym, uśmiechniętym elementem tła.

Związek z przeszłością klubu sięga czasów jego pierwszego spaceru ulicą Mold Road, gdy był nastolatkiem 51 lat temu.

Nie lokalny, ale walijski i możliwość łatwej podróży pociągiem z Wirral to wszystko zapoczątkowały.

„Pamiętam, jak kupiłem program w klubowym sklepie przy boisku Turf, wszedłem przez wejście dla chłopców za jakieś 25 pensów, żeby stanąć na Kop – i wtedy otworzyłem szeroko oczy” – Parry wspomina pierwsze doświadczenie z 1974 roku, kiedy w drużynie, która pokonała Plymouth, byli Mickey Thomas i Joey Jones.

Z zafascynowanego czytelnika programu przeszedł do pomagania w jego prowadzeniu, tuż przed słynnym zwycięstwem nad Porto w europejskich pucharach w 1984 roku. Ostatecznie zrezygnował z pracy w fabryce produkującej skrzydła samolotów, aby zająć się nią na pełen etat w związku z pojawieniem się klubowych stron internetowych.

„I wszystko szło dobrze, ale potem finanse się pogorszyły i ogłosiliśmy upadłość” – wspomina Parry wydarzenia sprzed 21 lat. „W całym klubie ludzie tracili pracę i mówili, że albo mnie zwolnią, albo że mam ochotę zostać sekretarzem klubu?”

A potem telefony. I wizyty w Sądzie Najwyższym. I spotkania z ministrem sportu brytyjskiego rządu, spory prawne, spadek z Football League.

„Były okresy protestów lub działy się rzeczy budzące niepokój, ale trzeba było zachować spokój, zadbać o to, żeby gra się odbyła i ustawić zawodników w pozycji, z której wyjdą na boisko i będą mogli grać” – mówi.

„Myślałeś sobie: »To poważna sprawa«, ale nie mogłeś tego okazywać, po prostu musiałeś to kontynuować”.

Również wtedy, gdy powróciły problemy finansowe.

„W czwartek mieliśmy spotkanie w Telford, na którym na koniec zapytano: »Czy Wrexham może zostać i odsunąć się na bok?«, jakbyśmy byli niegrzecznymi chłopcami” – wspomina moment, w którym klubowi powiedziano, że musi zebrać kaucję w wysokości 250 000 funtów w ciągu weekendu, w przeciwnym razie nie otrzyma pozwolenia na rozegranie sezonu 2011-12, co w praktyce oznaczałoby koniec klubu.

„Właściciele mogli wówczas zainwestować tylko ułamek tej kwoty, więc musieliśmy od razu zdobyć 100 000 funtów.

„Ale potem kibice zaczęli przychodzić do biura. Pamiętam, jak poszedłem do klubowego sklepiku z małym chłopcem i jego skarbonką, który chciał nam oddać swoje oszczędności.

„Był tam mężczyzna z aktami własności domu – to byłby dobry temat na historię, nawet gdyby National League go nie zaakceptowała, ale pokazało, co klub miał na myśli i co ludzie byli gotowi zrobić.

„Przyjąłbyś ich wszystkich z otwartymi ramionami, ale byłoby to dla ciebie bolesne, bo – nie mogłeś tego okazać – w głębi duszy wiedziałeś, że to może nie wystarczyć.

„To miejsce ma bogatą historię – klub jest trzecim najstarszym klubem zawodowym, a stadion jest najstarszym obiektem, na którym odbywają się mecze międzynarodowe – ale to nie ma znaczenia, gdy próbujesz znaleźć funty, szylingi i pensy na dalszą działalność”.

Jak pokazuje historia, zwykli kibice włożyli wystarczająco dużo wysiłku, aby rozpocząć sezon, a zmotywowani kibice wkrótce przejęli zarządzanie klubem.

„Nadal trzeba było pilnować każdego grosza, a wszyscy pomagali albo dokładali się do pracy” – mówi. „Gdybyś miał krótki czas między meczami, nie zostawiałbyś Mike'a samego przy sprzątaniu stadionu, tylko spacerowałbyś po trybunach.

„Albo dzwoniłeś do znajomych, kiedy padał śnieg, żeby zjechali tam z łopatą. Mieliśmy kiedyś naprawdę mroźną zimę i w Boże Narodzenie fizjoterapeuta z drużyny rugby league zauważył, że pękły stare rury… woda leciała z wejścia dla zawodników. Byliśmy tam, z rękami w lodowatej wodzie, która lała się zewsząd, żeby upewnić się, że uda się otworzyć trybuny.

„Ale każdy poświęcił na to czas i między nami panował duch. Po prostu daliśmy radę”.

Były zwykłe prace - wystawianie biletów, obsługa faksu w dniu ostatecznego terminu, no i oczywiście bieganie po papier toaletowy.

Ale była też pomoc graczom w uregulowaniu zobowiązań związanych z kredytami hipotecznymi lub telefon z lokalnego komisariatu policji po tym, jak pewnego gracza zatrzymano w niedzielny poranek, gdy prowadził samochód.

„Kiedyś myślałem, że ten jeden telefon, który można wykonać, to mit, ale nagle to do mnie dotarło” – śmieje się. „Nie mogłem im pomóc strzelać goli ani podawać piłki skrzydłem, ale mogłem spróbować ułatwić im życie”.

Życie w Wrexham jest teraz z pewnością łatwiejsze, jeśli nie prostsze.

Parry należał do fanów, którzy z niepokojem oczekiwali finansowych konsekwencji pandemii COVID-19, zanim dotarła do nich wiadomość o inwestycjach dwóch aktorów z Ameryki Północnej i surrealistycznej zmianie, jaka nastąpiła po tym wydarzeniu.

Oprócz sukcesu i szansy powrotu do drugoligowej piłki nożnej, którą Parry oglądał jako kibic pod koniec swoich nastoletnich lat, jest jeszcze wszystko, co wiąże się z jego profilem.

„Coraz ciszej, ale na początku ludzie naprawdę myśleli, że Rob i Ryan wpadają regularnie” – mówi. „Mieliśmy scenariusze filmowe, historie życia ludzi, szukających inwestycji lub pomocy charytatywnej.

„Rob kiedyś poszedł na chiński posiłek, kiedy tu był; zanim się obejrzeliśmy, jakiś dżentelmen przysłał mu książki z chińskimi przepisami. To wszystko było bardzo miłe. Nie miałem bezpośredniego kontaktu, ale biedny stary Humphrey Ker byłby obciążony wiadomościami i pamiątkami”.

Zmiany i inwestycje w klub oznaczają, że mała grupa jest obecnie znacznie większa („Mamy tak wiele działów - myślę, że jest więcej księgowych niż kiedyś personelu piłkarskiego”), ale jest zadowolony, że klub utrzymuje swoje więzi, wskazując na emocjonalne zaangażowanie Reynoldsa i McElhenneya w obszar, którego nazwa jest teraz znana na całym świecie.

„Akcenty, które można teraz usłyszeć w tym miejscu, są oszałamiające, nawet w dniu meczu” – mówi Parry, opowiadając historię o tym, jak rodzina rozgrywającego NFL pojawiła się niespodziewanie, tylko po to, by rzucić okiem na Cae Ras, czyli statki wycieczkowe, których pasażerowie teraz traktują podróż do Wrexham tak samo priorytetowo, jak trasę koncertową Beatlesów.

Niedawno byłem na konwencji Visit Wales, na której przedstawiciele biur podróży z całej Europy i Ameryki twierdzili, że Wrexham jest jedną z najczęściej wyszukiwanych nazw na ich liście.

„Tak, sprzedajemy koszulki i pamiątki z tyłu, ale to coś więcej. Ludzie naprawdę się w to zaangażowali i czują się częścią tego. To bardzo budujące”.

Podobnie jak ten chłopak z szeroko otwartymi oczami, który przed laty oglądał ten program.

W związku z tym jest rzeczą oczywistą, że Parry rozpoczął pracę jako oficjalny historyk klubu, rezygnując ze stanowiska sekretarza („zabawa dla młodszych”) i ciesząc się z końca papierkowej roboty FIFA.

Nieco mniej presji, ale bez odpoczynku.

Ponieważ Kieffer Moore i Nathan Broadhead zostali pierwszymi od lat reprezentantami Walii w reprezentacji Wrexham, przegląd międzynarodowych wyróżnień jest zadaniem, które leży w gestii starego redaktora programu.

Rozmawiano już z klubami Premier League o tym, co można im zaoferować w zakresie wycieczek i muzeów, gdy klub (i stadion) planuje się rozwijać. Planowane jest także odwiedzenie ogrodów pamięci na innych obiektach. Parry często dzwonił do rodzin, które chciały zabrać prochy bliskich i złożyć je w Cae Ras.

To jeden z wielu powodów, dla których tak wielu ludziom, od kibiców po kolegów z rywalizujących klubów, rozjaśniają się oczy, gdy mówi się o człowieku, który kiedyś zastanawiał się, czy w końcu zgasną światła.

BBC

BBC

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow